Odwiedza nas 304 gości oraz 0 użytkowników.

image 2

Text Size
Top Tab Content

Zlot IX Rynia Czerwiec 2014

Zlot IX Rynia Czerwiec 2014

Osrodek Rewita Niestety nasza stala reporterka Grazyna nie byla obecna na pod Warszawskim spotkaniu wiec chyba juz czas by ktos podsumowal nasz IX zlot. Jako ze nikt sie nie kwapi chyba padlo na mnie wiec sprobuje jak tylko umiem najlepiej napisac o zlocie z mojej perspektywy. Na ta okazje maniacy VTX zjechali z calej Polski do malego miasteczka Rynia nad Zalewem Zegrzynskim do wojskowego domu wczasowego WDW Rewita. Malowniczo ulokowany osrodek posiada swoja plaze i polozony jest w pieknym lesie wiec bylo to bardzo fajne miejsce dla tak licznej ekipy jak nasza. Tym razem pobilismy wszystkie rekordy pod wzgledem liczby uczesnikow i bylo nas w sumie okolo 170 osob. Ze wzgledu na prowadzone w osrodku remonty spora grupe naszych zakwaterowano w innym osrodku wiec ciezko bylo policzyc nasze towarzystwo. Ponadto bylo sporo ludzi z okolic ktorzy wpadali na pare godzin by sie przywita. Jako ze lecialem tym razem z pod Poznania (Lucy, Augan dzieki za goscine) bylem czescia grupy zachodniej. Po drodze sie nas troche nazbieralo a ja bylem zazdrosny bo z Deanna i moja mama lecielismy wypozyczona puszka i jadac za taka grupa nie moglem sie doczekac kiedy wreszcie dosiade motonga. Moto na ktorym mialem leciec na zlot czekalo na mnie u Marko w Piasecznie. Ceo jeszcze raz podziekowania za pozyczenie sprzetu. Plan byl taki by sie spotkac na czas pod Palacem Kultury z grupa Warszawsko/Slaska ale jak to w zyciu bywa zajelo nam to troche dluzej. Musielismy wiec troche improwizowac (musialem odstawic auto i moja mame na Okecie i wyskoczyc po moto do Marko). By nie opozniac wiecej naszego dojazdu rozstalismy sie z reszta grupy ktoraj jechala na Palac Kultury i udalismy sie bezposrednio na Okecie. Pod PK pojawilismy sie z godzinnym opoznieniem i tutaj juz stery przejal Mazak. Miala byc widokowa przejazdzka przez miasto ale ze wzgledu na to ze lecial z nami puszka Przemek (syn Lucy I Augana) zycie skorygowalo znow nam plany. Szalona rwana jazda (swiatla, korki, policja) w koncu nabrala normalnosci jak juz wyjechalismy z miasta. Po drodze jeden postoj na stacji paliw i osrodek przywital nas cisza i spokojem, Pol kilometra jazdy przez piekny las od bramy wjazdowej i jestesmy na miejscu. b_250_0_16777215_00_images_D_and_C.JPG Sam osrodek to hotel z pokojami 2 i 3 osobowymi wiec po poprzednich domkowych zlotach przyszedl czas na wygody. Organizatorami czerwcowego zlotu tym razem byli Krachol i PAA ktorych wspomagaly malzonki. Krachol juz na wstepie wital wszystkich “herbata” z baniaka wiec pierwsze lody byly przelamywane szybciutko. Jako ze utarla sie juz tradycja wczesniejszych przyjazdow, w czwartkowy wieczor byla nas juz spora grupa gotowa do akcji. Taras nad woda, muzyka , bar i domowe przysmaki przywiezione przez uczestnikow. Co tu duzo mowic, bylo wesolo. Znalazl sie nawet przenosny (ciezki i wielki) gril ktory zostal zniesiony z tarasu na dol przez czworke VTXowskich osilkow. Przeciez kielbasy nie beda sie piekly same. Jak zawsze bylo wspaniale widziec znajome twarze i posluchac nowych histori. Moja malzonka Deanna byla z miejsca zauroczona wylewnoscia ludzi i przywitaniem jakiego sie nie spodziewala. Od razu wpasowala sie w nasza grupe i czula sie wspaniale a wielu z nas mialo mozliwosc sprawdzenia swojej znajomosci angielskiego. Calkiem wam dobrze to szlo bo co tylko sporzalem na malzonke to zawsze ktos z nia dyskutowal wiec na pewno sie nie nudzila. W piatek po pobudce caly dzien uplynal na powitaniach i relaksie a pogoda dopisywala. Cieplutko ponad 30 wiec czesc migala na motorach a inni wybrali wode. Byli tez oczywiscie tacy co postanowili sie integrowac wiec humorki dopisywaly. Wieczorem przyszedl czas na oficjalne otwarcie zlotu. PAA z Kracholem zgonili cale towarzystwo do baru i po wygloszeniu paru slow impreza zostala formalnie otwarta i nabrala ostrego tempa. Muzyka na zywo, tance do rana, duzo nowych integrujacych twarzy. Ludzi bylo masa. Slowo daje ze probowalem poznac wszystkich ale nie bylo to latwe bo caly czas ktos dochodzil i w koncu zaczelo mi sie wszystko mieszac ( herbatka Krachola na pewno w tym nie pomogla). Dla tych co byli ulokowani innym osrodku zalatwiony byl busik ktory kursowal miedzy osrodkami. Na pewno nie bylo to najlepsze rozwiazanie ale zycie czasami plata figle (remont czesci osrodka Rewita sie sporo przeciagnal i trzeba bylo przejsc do planu B) i organizatorzy jakos dali sobie z tym rade. W sobote juz tradycyjnie po sniadaniu przygotowania do wspolnej przejazdzki po okolicy. Uformowalismy sie w szyk I wszyscy ci co czuli sie na silach ruszyli w trase. Ci co nie dali rady leczyli sie dalej lub plazowali. Na wspolny przelot wybralo sie nas ponad 90 maszyn. Nie wiedzielismy dokad zmierzamy ale widzac Krachola na szpicy bylo nam chyba i tak wszystko jedno. Nie wiem czy to bylo zaplanowane czy tez Krachol sie pomylil ale wyladowalismy w Nowym Dworze Mazowieckim i na rondzie zrobilismy nawrot i mijalismy sie z cala nasza kolumna. Byla to fantastyczna sprawa i swietna zabawa. Zazwyczaj tylko widzimy plecy ludzi przed nami a tym razem ten 180 zwrot pozwolil nam uswiadomic jak fantastycznie wyglada tak wielka kolumna motocykli. Fajnie by bylo to powtarzac na kazdym zlocie. Kiedy juz myslalem ze bedziemy wracac do osrodka nagle wyladowalismy na rynku w Serocku. Ryk motorow na zabudowanym ze wszystkich stron ryneczku zrobil chyba wrazenie bo miny na twarzach miejscowych byly bezcenne. Ledwo sie zmiescilismy na ulicy i chodnikach i jazda na miasto. Dostalismy od organizatorow godzinke a ze bylo upalnie kazdy sciagal z siebie ciuchy i wieszal wszystko na sprzetach. Potem zimne piwko lub napoj oraz lody i relaksik. Wesolo bylo posluchac tekstow miejscowych “Przyjechali Harleyowcy” ( co zresza uslyszalem potem w hotelu w windzie) a motory jak zwykle wzbudzaly zainteresowanie. b_250_0_16777215_00_images_przejazd.JPG Jazda do Ryni troche juz inna droga i czekal juz na nas obiad pod chmurka bo w sobote przyszlo nam sie juz bawic w innej czesci osrodka. Po obiadku pokazy sztuk walk i lekcje samoobrony dla naszych pan. Potem atrakcje w postaci Junaka z koszem Mateusza i przejazdzki dla odwaznych na moto Mikersa (tez musial byc odwazny bo pozwal ludziom na nim migac). Jak zwykle przyszedl czas na zdjecie grupowe a wieczorem juz tradycyjne rozdanie nagrod i zabawa przy ognisku. Byl tez prosiak z rozna ktory byl rozchwytywany kulinarnie ale i tez bardzo fotogeniczny. W przeciw slonecznych okularkach i fajka w ryju prezentowal sie rewelacynie. Integracja trwala dalej ale niestety po sobocie zawsze jest niedziela a to oznacza koniec zlotu. b_250_0_16777215_00_images_Junak.JPG Oczekiwanie na otwarcie restauracji (niektorzy wymeczyli sie przy tym bardzo bo czekali na plyny jak na zbawienie) o godzinie 8 rano to jak zwykle klasyka. Zmeczone twarze i tradycyjny kac to juz tradycja. Na szczescie bylo sporo alkomatow wiec odpowiedzialni koledzy pomagali innym podjac rozsadna decyzje co do godziny wyjazdu wiec nikt sie za bardzo nie spieszyl wiec dalej we wspolnym towarzystwie dane nam bylo spedzic pol dnia. Za namowa Micia ktory skrzyknal duza grupe ludzi w nastepnym planie byly odwiedziny Balbiny ktora jako kontuzjowana nie mogla przybyc na zlot. Najpierw odstawka moto do Piaseczna potem jazda do Izabelina do PAA I pozniej prawie 20 osobowa ekipa wybralismy sie do Lodzi. Ja z Deanna juz puszka z Przemkiem za kolumna motorow. Po drodze dane nam bylo jeszcze wyminac Hawelsow (az mi pociekly lzy jak ich zobaczylem na drodze). Romek i Kasia jechali na Katowice a ze to moja rodzina serce podskoczylo mi do gory. Niesamowite uczucie jak sie ma taka niespodzianke. Z rana sie zegnalismy na rok a pare godzin pozniej znow na moment w przelocie sie widzimy. Do Micia dotarlismy kolo 14 i zszokowana Balbina miala chyba jeden z tych momentow o ktorych sie pamieta do konca zycia. Dziewczyna az uronila lzy i z tej wielkiej radosci zamowila nam wszystkim pizze. Po krotkim odpoczynku wiekszosc poleciala dalej (w zasazdzie to spowrotem bo do Warszawy) ale wieczorem przyjechaly posilki w osobach Wieczorow. Impreza trwala dalej do nastepnego dnia. Balbinko, Miciu dziekujemy za goscine i za wspaniale spedzony wieczor i dzien. Dzieki wam i Wieczorom latwiej nam bylo sie wyciszyc po zlocie bo zazwyczaj dla mnie to smutne uczucie. W poniedzialek pociagiem dotarlismy do hotelu na Okeciu i nastepnego ranka o 6:30 rano juz bylismy w drodze powrotnej do Oklahomy. Od tego momentu zaczelo sie odliczanie czasu do zlotu w Gdansku (mialem na nim nie byc ale stanelem na glowie by dac rade). Dziekuje organizatorom i wszystkim uczestnikom za tak liczne przybycie i za wspaniala atmosfere. Tyle nowych twarzy i tyle usmiechow na twarzach. Nasze zloty sa niepowtarzalne i z tego co widze to wiekszosc tych co raz posmakuje tej atmosfery wracaja na nie jak bumerang. Chyba cos robimy dobrze skoro ciesza sie taka popularnoscia. Nastepny juz za 2 tygodnie wiec do szybkiego zobaczenia. Pozdrowienia dla wszystkich od Deanny i Dezertera. Pokaz Cycki!!