VIII zlot Zywiec Wrzesien 2013
VIII ZLOT VTX – ŻYWIEC 2013. Już po raz VIII miłośnicy i użytkownicy motocykli Honda VTX spotkali się na zlocie. Wbrew temu, co prorokowano nam na początku – nasze spotkania nie umierają śmiercią naturalną – wręcz przeciwnie – ten zlot był najliczniejszy w historii spotkań, a dla 1/3 uczestników zaczął się już w czwartek. Organizatorzy VIII zlotu - Jacek i Jola - przywitali każdego uczestnika słodkim piernikiem w kształcie logo zlotu - obowiązkowego w Żywcu kufla. W czwartek uczestnicy zorganizowali sobie czas we własnym zakresie - przy przywiezionych specjałach minął on szybko. W piątek część osób zrobiła sobie wycieczkę po okolicznych zakrętach. Po emocjach nie obyło się bez kąpieli w basenie z widokiem na Jezioro Żywieckie. A już od popołudnia zaczęła się zjeżdżać reszta zlotowiczów. Po rozlokowaniu się w domkach (wcześniej ustalono, kto, gdzie i z kim - chociaż po wieczorno-nocnych zabawach różnie to wyglądało) można było zjeść ciepłą kolację. Wieczorem nastąpiło uroczyste otwarcie zlotu – krótki klip przypomniał nam najciekawsze momenty z poprzednich spotkań, których organizatorzy zostali uhonorowani nagrodami i brawami. Jacek przedstawił w skrócie plan na kolejny dzień i przypomniał zasady bezpiecznego poruszania się na drodze w grupie. Reszta wieczoru upłynęła na jedzeniu, piciu, rozmowach, tańcach i konkursach, które prowadziła Jola. O północy odbyło się ogólne odpalanie sprzętów zakończone wizytą miłych panów w radiowozie. Sobota powitała nas pięknym słońcem.
Po śniadaniu, przy bramie wyjazdowej z ośrodka „Neptun” w Zarzeczu, uformowała się kolumna złożona ze 105 motocykli. Organizatorzy zapewnili asystę policji w czasie przejazdu naszej grupy. Ponieważ mam przyjemność zabezpieczać trasy naszych przejazdów – muszę stwierdzić, że w asyście policjantów (dwa motocykle i samochód), jest to dużo łatwiejsze – kierowcy jakoś chętniej stosowali się do naszych sygnałów i „blokad”. Trasa liczyła około 50 km, a pierwszy przystanek był na Górze Żar. Wielu z nas było po raz pierwszy na tej perełce Beskidów, a elektrownia wodna zrobiła na nas niezłe wrażenie. Chwila wolnego czasu, zdjęcia grupowe, no i ruszyliśmy w dalszą drogę – kierunek Żywiec. Nasz przejazd przez rynek miasteczka zrobił spore wrażenie na mieszkańcach – tym większe, że sporo motocykli nie ma wydechów seryjnych .... Dotarliśmy na parking przy browarze, który przez kilka kolejnych godzin stał się własnością VTX-owej braci. W planie było zwiedzanie browaru połączone z degustacją (piwa lub soczku). Kilka osób zdecydowało się w tym czasie odwiedzić Słowację. Wszyscy spotkaliśmy się na obiedzie – 152 osoby. Z pełnymi brzuchami wróciliśmy na parking – nie dane nam było jednak odpocząć, gdyż niestrudzeni organizatorzy przygotowali sporo konkursów. Zaczęło się od tradycyjnych motocyklowych, czyli slalom na czas (szkoda, że nie wszyscy uczestnicy zrozumieli zasady , tzn. że słupki należy omijać a nie taranować), toczenie beczki (beczki były puste, ale momentami konkurencja przebiegała tak, jakby przed startem kierujący motocyklem musiał wypić zawartość beczki – a soczek to nie był) i na zakończenie wolna jazda (wyniki były zróżnicowane – od prawie 20 sekund do niecałych 3 ... ). Kolejne zabawy to wyścig narciarzy i jazda rowerem z odwróconą przekładnią skrętu ( a właściwie próby utrzymania się na nim). W doskonałych humorach wróciliśmy kolumną na teren ośrodka. Wieczorem czekały na nas kolejne niespodzianki. Pierwszą była góralska kapela, która dla nas zagrała, a potem poprowadziła kurs góralskiego tańca. Okazało się, że co niektórzy z nas mają wrodzony talent. Nie obyło się też bez tradycyjnego wręczenia nagród i podziękowań oraz loterii. Nagrodą główną był, jak zwykle ufundowany przez Gajora i Nurka, baner – tym razem z motocyklem Jacka i oczywiście naszymi podpisami. Do wylosowania było sporo nagród od sponsorów i od samych uczestników – oj sporo tam było różnego rodzaju szkła ... pustego i nie .... Większość osób wylosowała jakąś pamiątkę. Jestem ciekawa jak Dezerterowi udało się przemycić flagę na dwumetrowym maszcie do samolotu. W wiadomościach o tym nie mówili .... W podziękowaniu dla Jacka i Joli, za trud włożony w organizację tego całego zamieszania – Jastach przygotował sporych rozmiarów antyramę ze zdjęciem Jackowego VTX-a. Skoro o organizatorach mowa, to Jacek podkreślał, że we dwójkę z Jolą nie daliby rady – pomagali i wspierali ich: Doris i D@miani, Edyta i Piome, Małgosia i Granat oraz Cealium. Chyba dla każdego z nas dużą niespodzianką były odwiedziny Rafała! Cieszymy się, że znalazł się dawca szpiku – Twój bliźniak genetyczny – i trzymamy kciuki, żeby wszystko poszło jak najlepiej. W końcu kolejny zlot jest pod Warszawą i musisz szybko wrócić do formy, bo przydadzą się każde ręce do pomocy przy organizacji spotkania! A tych, którzy czytają te słowa, proszę – zgłoście się do banku dawców szpiku – może ktoś już na Was czeka. Kolejną atrakcją był koncert zespołu Hilium – oj dali chłopaki czadu – zakończony koncertem życzeń i wspólnymi śpiewami ( a przynajmniej czymś, co miało być wspólnymi śpiewami). Podobno ostatni zlotowicze doczekali się świtu. Miałam też napisać, że mieszkańcy domku nr 23 spali już o 22, ale nie pamiętam, czy dlatego, że się spili, czy że wcześnie rano musieli wyjechać. W każdym bądź razie – napisałam. Po niedzielnym śniadaniu nastąpiły pożegnania i wyjazdy w dłuższe (Szczecin, Koszalin, Gdańsk) i krótsze (Bytom) trasy powrotne. Chyba maksymalnie wykorzystaliśmy ten piękny słoneczny weekend. Kolejne spotkanie dopiero na wiosnę – szczegóły można śledzić na stronie www.vtxpolska.pl. Serdecznie zapraszam tych, których nie wystraszyła powyższa relacja.
Grażyna Zdjęcia: Daniel Jastrzębski