XVI zlot Karpacz jesień 2017

„Lucy i Augan – zdaję sobie sprawę jak wielki ogrom czasu, pracy, trudu, zachodu poświęciliście aby przygotować kolejny, już historyczny, XVI Zlot VtxPolska Karpacz. Serdecznie Wam dziękuję
W moim przypadku było 787 km w jedną stronę. Wyjazd nastąpił we czwartek o 6 rano. Po pierwszych 40 km zmarzłam – 10 st. C. W Chełmie czekali Qucha i Gołąb. W Janowie Lubelskim Hrabia73, w Jarosławiu Lotnik. W Bochni złapał nas Pitak. Potem za bramkami spotkaliśmy Bili i Yogi. Wszyscy opływaliśmy strugami potu w upale (na bramkach termometr na motocyklu Gołębia wskazywał 42 StC). Na plac HotTur wjechaliśmy o 18 (dziękuję Wam moi towarzysze podróży). Tam już powitania czwartkowiczów, prysznic, grill, pogaduchy przy stołach, przygody z wpadaniem do dziury, śmiechy – aż w nocy zaczął popadywać deszczyk, który po pewnym czasie przegonił nas do wnętrza budynku. Deszczyk przerodził się w nocy w regularną ulewę, która nie pozwoliła mi w piątek zasmakować karkonoskich winkli. Jednak Dzięki pomocy Cinety zapakowaliśmy naszymi tyłkami 3 taryfy ośmioosobowe i pojechaliśmy zwiedzać Kopalnię Uranu w Kowarach; w trakcie zobaczyliśmy przejmującą prezentację światło&dźwięk o pierwszej bombie atomowej, zrzuconej na Hiroszimę.
Po zwiedzaniu taksówki zawiozły nas do Karpacza na przepyszne jedzonko w restauracji Niebo w Gębie – porcje smaczne i ogromne. Na koniec, do rachunku od restauracji otrzymaliśmy po kieliszeczku ich specjału, ambrozji – rozkosznie aromatycznej , rozgrzewającej nalewki karmelowej. Następnie taryfy odwiozły nas na teren Hot Turu.
A tam – spływający do portu na swoich okrętach odważni marynarze VTX ociekający wodą – wcale nie morską. I znów powitania – tym razem piątkowiczów.
No a następnie – Dziki Zachód – cowboys, cowgirls, indianie i squo, meksykanie i rewolwerowcy oraz saloon-girls Najodważniejsi, nie obarczeni jeszcze zwyrodnieniami kręgosłupa, starali się ujeżdżać rozwścieczonego byka (gratulacje dla Żanety oraz dla Julki od Wieśka). Zabawa była przednia.
Sobota przyniosła poprawę pogody i nareszcie mogliśmy zrobić to, co tygryski lubią najbardziej – dosiąść swoich rumaków. Wielki Wódz Augan poprowadził nas karkonoskimi zakrętami na Dziki Zachód do Western City, gdzie cowboys pędzili bydło, przeżyliśmy napad na bank, strzelaninę, zaloty pięknej Isabell, wieszanie przestępców, zastrzelenie szeryfa, pracę grabarza i tuliliśmy się do przyozdobionego w wiewióra z Epoki Lodowcowej trapera. Kasia o mały włos nie straciła paluszków od bata, a Góral mimo, że „na*ebany” (jak sam powiedział) , złapał na lasso byka. Później ruszyliśmy zdobywać naszymi rumakami Czechy – po górskiej podróży trafiliśmy do Spindlerowej Budy, gdzie zaspokoiliśmy głód wybornym jadłem.” ……cdn

„…..Przy okazji przypominam osobom pijącym tam kawę i herbatę, że Auganowi należy za napoje zwrócić pieniążki.
W drodze powrotnej wzięliśmy z zaskoczenia czeskie służby mundurowe, grzmiąc tłumikami w górach, aż echo się niosło i kto żyw krył się w jaskiniach z przerażeniem. Czeskim policjantom również odebrało mowę i zamarli ze strachu gdy Bloudhound zablokował skrzyżowanie, abyśmy nie niepokojeni przez miejscowych mogli przejechać całą VTX-ową kawalkadą. Cała objazdówka odbyła się bezpiecznie i laweta na szczęście nie przydała się, ale ważne, że była tam na wszelki wypadek – dziękujemy .
W tym miejscu chciałam poinformować, że celowo rozszczelniłam tłumiki mojej Zielonej Perełki aby dodać smaczku całej wyprawie gromkimi wystrzałami – w końcu miał to być Dziki Zachód 👿
W ośrodku już czekała na nas biesiada, niezliczone potrawy w weselnych ilościach, no i clou uczty – apetyczne pieczone prosię.
Dziękuję wszystkim współbiesiadnikom za żarty, śmiechy, rozmowy o motocyklach i nie tylko a wszystkim partnerom tanecznym za cudowne chwile na parkiecie; mam nadzieję, że ciąg dalszy nastąpi na zlocie czerwcowym u Stokrotki i Szwagra 😆
Niedzielny poranek przywitał nas gęstą mgłą i mżawką; nastąpiła najsmutniejsza chwila każdego zlotu – momenty pożegnań i wyjazdów.
Jednak Dziki Wschód czuł niedosyt zwiedzania regionu. Postanowiliśmy pokręcić się po okolicy. Wraz z Qucha i Hrabia73 pojechaliśmy do Kamiennej Góry i zwiedziliśmy Arado – byłe podziemne laboratorium Hitlera www.kamiennagora.pl/pl/67-sztolnia-arado.html.
Następnie udaliśmy się do tajemniczego podziemnego skalnego miasta www.osowka.pl/index.php/trasy-zwiedzania/trasa-historyczna. Warto było !!! Polecam.
Jestem przeszczęśliwa, że zostaliśmy dłużej aby eksplorować lokalne tajemnice.
Po zwiedzaniu było już na tyle późno, że odłożyliśmy poznawanie zamku Książ na inny czas i ruszyliśmy w kierunku wschodnim. Po zmierzchu dopadła nas ulewa i mimo, że postanowiliśmy dolecieć tego dnia do okolic Krakowa, zupełnie przemoczeni znaleźliśmy schronienia w Mikołowie w Motelu Benefis. Właściciel zaproponował abyśmy na noc schowali motocykle do cieplutkiej hali myjni samochodowej. Musieliśmy tylko o 7 rano zabrać je na zewnątrz, bo o tej porze swoje podwoje dla właścicieli pojazdów otwierała okręgowa stacja kontroli pojazdów. Kiedy rano odpaliła Zielona Perełka – diagnosta złapał się za głowę i spytał gdzie ten motocykl ma tłumiki :whistle: :whistle: :whistle:
Po śniadanku ruszyliśmy w dalszą drogę, uprzednio ofoliowując nogi przed włożeniem je w mokre buty.
Nie ominęły nas przelotne opady.
Największe przerażenie ogarnęło mnie 100 km przed domem, gdy najpierw lekko zajarzyła, a potem rozbłysła soczystą czerwienią kontrolka ciśnienia oleju. Natychmiast więc wykonałam telefon do przyjaciela, szybkie telefoniczne konsultacje dotyczące stanu pacjenta i wyeliminowano najgorsze choroby. …”

„…..Po moim macaniu czujnika i ruszaniu kabelkiem w pozycji horyzontalnej na asfalcie przystanku autobusowego kontrolka zgasła i już nie zaświeciła. W najbliższym czasie będę musiała zająć się czujnikiem ciśnienia oleju lub jego okablowaniem. Bloudhound – serdecznie dziękuję za pomoc
Ostatnie 45 km w ulewnym deszczu po kilkukrotnej utracie przyczepności ostudziły moją chęć jak najszybszego dotarcia do domu i wybiły z głowy pomysł wyprzedzania ciężarówki. Przypomniałam sobie również, że istnieje takie zjawisko jak aquaplanning (ciekawy artykuł n/t www.oponeo.pl/artykul/aquaplaning). Jechałam więc pokornie z prędkością 80 km/h po wojewódzkiej 812 aż do samego domu w strugach deszczu i fontannach wzbijanych przez auta na sąsiednim pasie.
Tu już gorące powitanie Rodziny oraz naleweczka truskawkowa od KDF (dziękuję ) rozgrzała moje przemoczone członki.
.
Dziękuję jeszcze raz członkom VTX-owej Rodziny za wspólnie spędzony czas oraz Organizatorom za wysiłek organizacji wspaniałego spotkania.
Możliwe, że wzajemna radość z naszego towarzystwa, morze procentów oraz dodatkowe „rozweselacze” spowodowały drobne nieporozumienia – to się zdarza. Mam jednak nadzieję, że dorośli ludzie zawsze potrafią je wyjaśniać i nie pozostawiać rys na wizerunku naszego koleżeństwa/przyjaźni. Czy tego chcemy czy nie, jesteśmy motocyklową Rodziną VTX i spotkamy się znów, tym razem w gościnnych progach Stokrotki i Szwagra, aby znów cieszyć się wzajemnie obecnością podobnych waryjatów, by kontynuować rozmowy o motocyklach i nie tylko, by razem bawić się i śmiać, by razem jeździć i spędzać wspólnie czas, by poznawać nowych użytkowników naszego Forum oraz radować się na widok znajomych mordeczek.
Kocham Was